Cały Zamek opustoszały, nikogo nie było, ponieważ wszyscy wyjechali do swych rodzin na sylwestra, ja jedyny zostałem sam. Przechodząc korytarzem zamku,słyszałem tylko szuranie moich butów o jakże błyszczącą podłogę. Z nudów wszedłem do pokoju narad, tam stał jedna butelka szampana, pewnie ktoś zapomniał. Wziąłem butelkę, odkręciłem zawleczkę, trzasnąłem pięścią w koniec butelki.Korek wystrzelił jak kula armatnia i wybuchła wielka fala piany, podszedłem do okna i pierwsze co to rzekłem
-wszystkiego najlepszego Vasco!!... wesołego Sylwestra ci życzę, mój drogi przyjacielu
Walnąłem z gwinta trzy a może pięć łyków, a butelkę wyrzuciłem za siebie i usłyszałem tylko jak roztrzaskuje się o ścianę, przetarłem nos i wyszedłem z pokoju. Samotność dręczyła mnie nadal, przechodząc przez następny korytarz trafiłem do pokoju na trzecim piętrze, trafiłem do pomieszczenia gdzie mieszkała Coronia... trzasnąłem za sobą drzwiami i spojrzałem przez okno, z nudów zaglądałem do szuflad i przeglądałem książki w pułkach, czasem zdawałem sobie sprawę że, nikt o mnie już nie pamięta, nikt się mną nie interesuje...pfff... pewnie tak już jest.
Nic mi nie pozostało jak padłem na łóżko gdzie spała Coronia i szampan który wypiłem zaczął działać i pomału zacząłem zasypiać. Po chwili zalała mnie ciemność pomieszczenia, ściemniło się i tylko odzywały się moje słowa które wypowiedziałem w pokoju dowódców
"Wszystkiego najlepszego Vasco!!..Wesołego Sylwestra ci życzę, mój drogi przyjacielu"
KONIEC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz